Newsy

  • Recenzja książki z Lotnictwa z Szachownicą Piotra Sikory - Media!
  • Wojciech Łuczak - Takiego opracowania jeszcze u nas nie było.
  • Pełna recenzja książki ze Skrzydlatej Polsce Wojciecha Łuczaka - Media!
  • TVP Szczecin, wywiad, ww6.tvp.pl/6555,942071,1.view
  • Reklama książki i konkursu na stronie www.lotniczapolska.pl
  • Konkurs dla czytelników zakończony!!!
  • Reklama książki na stronie www.301.dyon.pl
  • Książka trafiła do Katalogu Klubu Miłośników Książki Historycznej, który ukaże się w listopadzie 2009 roku.
  • Z końcem września można już było kupić książkę w EMPIK-ach.
  • Debiut książki AIR SHOW 2009 w Radomiu,29-30 sierpnia 2009.

Ochotnik Wyszkowski..


W kasynie oficerskim pełno pilotów. Dywizjon 316 też wcześniej zakończył loty treningowe. Przy piwie spotykam w barze Poldka Zakrzewskiego, Cholajdę i Łęgowskiego. Witają mnie okrzykiem:  
- Hallo, Mickey! Jak tam Typhooniarze! Mosquito pogoniły wam kota!  
- Nie tak znowu, gdyż w końcu przegrali - odpowiadam.  
- Mickey, jest coś nowego.  
- Co?  
Poldek roześmiał się i mówi:  
- Tworzą zespół Polaków, który ma walczyć w Afryce Północnej. Musi być tam ciepło, jeśli chcą tam nas wysłać. Jeżeli masz ochotę, to się zgłoś. Będziesz banany prostował, z małpami flirtował. Trochę zmiany dobrze ci zrobi.  
Zaczynamy dyskutować na ten temat. Postanawiam się zgłosić. Po obiedzie odbywam rozmowę z dowódcą dywizjonu i piszę prośbę o przyjęcie mnie do grupy afrykańczyków.  
Wracam do eskadry. Znów loty treningowe. Dzień po dniu to samo.  
Dwudziesty stycznia. Nadchodzą pierwsze wiadomości dotyczące wyjazdu do Afryki. Zgłosiło się przeszło 80 pilotów. Gdy dowiedziałem się, kto się zgłosił i że ma jechać tylko 15 pilotów, zwątpiłem w swoje szansę. Wśród kandydatów byli Nowierski, Rutkowski, Król, Pniak, Zumbach, Jeka - jednym słowem same ?asy". Każdy z nich miał więcej zestrzeleń niż ja. Dowódcą grupy miał zostać Stanisław Skalski. Machnąłem ręką i zająłem się trenowaniem mojej eskadry. (...)  
Dwudziestego ósmego stycznia otrzymuję telefonogram. Zostaję przydzielony do grupy 15 pilotów, udających się do Afryki. Mam zgłosić się 10 lutego w West Kirby. Jestem zaskoczony. Zaczynam się pakować. Część mojego dobytku wiozę do Blackpool i zostawiam u znajomych. Wracam do Hutton Cranswick 6 lutego.  
Dwa dni później dowódca stacji RAF Hutton Cranswick wydaje ?party". Wszyscy piloci z 316 i 195 dywizjonu zbierają się uroczyście ubrani w kasynie. Najpierw, zgodnie z tradycją RAF, kieliszek sherry, następnie wspólna kolacja, ale tylko z winem. Po skończeniu posiłku tradycyjny toast kieliszkiem porto wzniesiony przez dowódcę stacji:  
- Gentlemen, The King!  
Na stole zjawia się teraz whisky. Obok mnie siedzą Łęgowski, Cholajda, Zakrzewski, ?Pinokio", Jensen, Litak, Smith, Jaworowski, no i dwie Angielki z WAAF.  
Whisky płynie obficie. Zaczynają się przemówienia. Najpierw dowódca stacji nawiązał do naszej wspólnej walki z hitlerowcami, następnie żegna mnie i wznosi toast za przyjaźń, sojusz polsko-brytyjski i braterstwo broni.  
Z kolei zabiera głos dowódca dywizjonu 195 - Jensen. Wyraża żal, że opuszczam dywizjon, którego piloci bardzo się ze mną zżyli. Cały dywizjon życzy mi sukcesów. Następnie mówi dowódca dywizjonu 316. Życzy mi powodzenia na nowym teatrze wojny i powrotu do dywizjonu.  
O godzinie 23.00 bar został zamknięty. Poldek Zakrzewski zarządza zbiórkę i mówi:  
- Mietek, wyjeżdżasz do VIII Armii, musimy więc ją uczcić. Jedziemy do Hull, otwierać bary w imieniu VIII Armii. Może już nigdy się nie spotkamy?  
Mówił to chyba w przeczuciu. Zginął w rok później.  
Wychodzimy gromadą z kasyna. Do wozu Poldka wsiada Czesio Jaworowski, Jensen, Smith i ja. Do Antosia Cholajdy: Radomski i Litak. Niemal o północy dojeżdżamy do Hull. Panują tu zupełne ciemności i cisza. Wszystkie bary zamknięte. Zatrzymujemy się przed którymś z rzędu i zaczynamy się dobijać. Wychodzi wystraszony właściciel w narzuconym na piżamę płaszczu.  
Poldek wygłasza przemówienie, wysławiając VIII Armię, następnie przedstawia mnie jako pilota jadącego do Afryki pomagać Montgomery'emu wykończyć Niemców.  
Anglik w pierwszej chwili zdębiał. W końcu jednak zaprasza nas do środka.  
Poldek zarządza dwie butelki whisky z wodą sodowa, płacąc z góry. Zaczynamy pić toasty pod Montego, pod VIII Armię, RAF, Anglików, Aliantów. Biedny właściciel baru, który musiał cały czas pić z nami, staje się coraz weselszy i bojowy. Jest gotów jechać ze mną do Afryki.  
Powrotu na lotnisko nie pamiętam.  
Rano budzę się z bólem głowy, po czym jadę na dworzec. Koledzy z dywizjonu Typhoonów pikują na stację, żegnając mnie w ten sposób aż do odejścia pociągu.   
  
M. Wyszkowski, op.cit., s. 288-291.